Tagi: anty_palacz_ka
08 stycznia 2009, 12:02
6 stycznia minęły 3 lata od dnia w którym udało mi się nie zapalić papierosa. Nie zapaliłam rano, bo nie miałam pod ręką, nie poszłam kupić i tak do dziś. Nie wiem komu dziękować, chyba tylko Panu Bogu za to, że nie muszę wydawać pieniędzy i niszczyć sobie zdrowia na tą, już w tej chwili chyba wątpliwą przyjemność. Oczywiście zdaję sobie sprawę po jak kruchym stąpam lodzie, że wystarczy zapalić jednego papierosa aby nałóg wrócił i nie będzie bulwersowała cena i utrata zdrowia. Muszę przyznać się że miałam ostatnio takie momenty w których miałam ochotę machnąć ręką na trwanie w odwyku, jednak opamiętałam się i tu nie powiedział mój rozsądek, a właściwe jego resztki. Resztki, bo trudno mówić o całkowitym rozsądku w przypadku ludzi uzależnionych, rozsądek chyba nie działa, gdy postępujemy wbrew sobie, a wprzypadku palczy także wbrew ludziom z najbliższego otoczenia, często też szkodząc dzieciom. Wiem, że dla nałogowca nie istnieją żadne argumenty, które sugerowałyby porzucenie przyzwyczajenia, jednak w takim stanie abstyynencji w jakim ja jestem rozsądek powinien już mieć miejsce, mam więc nadzieję że jest w moim zasięgu i że to on będzie decydował o tym, czy wyciągnąć rękę po papierosa, czy nie.