01 stycznia 2007, 09:18
Wkrótce minie rok. Jeżeli oczywiście wytrwam do 6 stycznia.
Chcę opisywać przebieg moich zmagań z nałogiem.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 | 07 |
08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 | 14 |
15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 | 21 |
22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 | 28 |
29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 | 04 |
Wkrótce minie rok. Jeżeli oczywiście wytrwam do 6 stycznia.
Może więc wytrwam do 1 rocznicy bez papierosa? Może wytrwam, może nie wtrwam, nigdy nie ma 100% pewności, jeżeli chodzi o nałóg oczywiście. Szkoda, że nie ma chętnych do dyskusji na ten temat. Chętnie dowiedziałabym się jak zrywanie z nałogiem przebiega u innych. Możnaby wymienić się swoimi doświadczeniami, przede wszystkim odczuciami, ponieważ zrywanie z nałogiem to głównie walka z samym sobą, walka z przyzwyczajeniami, których chcemy się pozbyć. Walka z czymś do czego przyzwyczajałam, ja bynajmniej, swój organizm przez ponad 30 lat. I trudno to nazwać walką, bo w tej niby walce z nałogiem, w zasadzie nie ma jednoznacznej taktyki, którą możnaby zastosować do wyeliminowania ze swojego życia ten ohydnego, nabytego przymusu palenia papierosów. Ohydny przymus, to napisałam tak właściwie wbrew temu, co czuję. Może kiedyś, jeżeli uda mi się zerwać całkowicie z nałogiem, będzie mi on ohydnym. Póki co niestety nie jest, a wprost przeciwnie jest czymś fajnym.
Wdalszym ciągu nie palę papierosów. Wkrótce minie 11 miesięcy. Kto by pomyślał 11 miesięcy temu, że taki wynik może być osiągalny przez tak zatwardzialego palacza jakim ja jestem. Piszę, że jestem,ponieważ podobno już do końca życia będę nałogowym palaczem papierosów, tak jak alkoholik czy nawet narkoman. Trudno, sama sobie jestem winna i sama muszę sobie z tym poradzić. Może sobie poradzę, może nie poradzę. Zobaczymy. Teraz zależy mnie na tym, aby dobrnąć do pierwszej rocznicy bycia w abstynencji nikotynowej. Może dobrnę, może nie. Któż to wie? Jedno wiem na pewno: nie mogę zapalić tego jednego, bo to będzie oznaczało powrót w 100% do nałogu.
Dzisiaj śniło mi się, że paliłam papierosa. To już drugi raz. Sen, jak na jawie, paliłam w ukryciu, żeby nikt nie zobaczył, jednocześnie ubolewałam nad swoją z tego powodu głupotą. Czułam się z tym zle, że będę musiała znowu palić. Doszłam do wniosku, że to od nadmiaru czasu zaczynam więcej myśleć o papierosach. Od dziś będę chodzić, przynajmniej 5 km dziennie.
Jedenasty miesiąc idzie, a ja trwam w abstynencji nikotynowej. Jak wielkie jest to osiągnięcie okaże się dopiero teraz, gdy papierosy mają podrożeć do 10 zł. Argument finansowy przemawiający za rzuceniem palenia jest z pewnością jednym z ważniejszych, o ile oczywiście w przypadku nałogowca jakiekolwiek argumenty istnieją. Pocieszam się sama, bo wiem, że dokonuję wielkiego wyczynu, dokonuję gdyż ciągle jeszcze nie wierzę w to, że dokonam. Jeżeli chodzi o przyrost wagi, to muszę powiedzieć, że nie przytyłam w ogóle. Początkowo zaczęłam tyć, jednak wraz z zaprzestaniem palenia stałam się bardziej wydolna fizycznie, zaczęłam jeżdzić rowerem. Dzięki pewnemu Ktosiowi, który zabierał mnie na długie trasy, bez wysiłku pokonywałam trasy 30, 40, i 50 kilometrowe. Pracowałam na działce, na urlopie byłam w słowackich Tatrach i bez trudu zdobywałam szczyty gór. Teraz wraz z nadejściem zimy to wszystko może się zmienić, ponieważ odpadnie jazda rowerem, działka,a chodzić jakoś nie bardzo mi się chce. I już są skutki nadmiaru czasu, gdyż coraz częściej zdarza mi się myśleć o papieroskach.